Forum Twierdza Zaknafeina
Twierdza wyobraźni...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zakapturzony - ciąg dalszy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twierdza Zaknafeina Strona Główna -> Twórczość użytkowników
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nojumi
Poziom 7
Poziom 7



Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 230
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Vast Nothingness of Space

PostWysłany: Sob 22:57, 17 Wrz 2005    Temat postu: Zakapturzony - ciąg dalszy

Rozdział V


Panowała bezgwiezdna noc...
Miltdorf, małe miasto portowe - warownia tkwiło w śnie. Jednak nocne życie trwało w ciszy. Rabusie, złodziejaszkowie, przemytnicy... Oni wszyscy przynosili złą sławę miastu...
Wysoka postać w płaszczu przemknęła z lasu ku dwunastostopowym murom. Wtapiając się w cień dotarła do zamkniętej bramy. Z warowni nad bramą dochodziły ciche szepty strażników. Postać przemnęła dalej. Po chwili stanęła pod murami. Przykucneła by po chwili wybić się w górę. Chwyciła palcami brzeg muru i powoli, bezszelestnie podciągneła się. Spod kaptura oczy wypatrywały strażników. Gdy postać upewniła się o braku strażników, weszła na mur i zeskoczyła cicho na brukowaną uliczkę...

Glirdh Galbatrion wszedł do karczmy 'Pięć dzbanów'. Niziołczy kupiec udał się wraz z ochroniarzami w kierunku karczmarza. Główną salę szeroką na dziesięć, długą na osiem yardów, wypełniało kilkunastu mieszczan i strażników. Gdy Glirdh przedarł się do karczmarza, szpenął:
-Pokój Olgiertha .
Karczmarz popatrzył na niską postać porównując ją do opisu podanego przez tajemniczego elfa, podającego się za Olgiertha.
-Schodami na drugie piętro, drugi po lewej.
Jeden z ochroniarzy wcisnął mu do dłoni złotą monetę, po czym udał się za kolegą i nizołkiem.

Postać w płaszczu staneła w ciemnej, wąskiej uliczce. Naprzeciw znajdowała się karczma 'Pięć Dzbanów'...

Niziołek stanął z boku drzwi. Olaf, jego najlepszy ochroniarz oraz zaufany człowiek, stanął obok niego, ściskając w jednej ręce krótki miecz, a w drugiej pistolet wycelowany w drewniane drzwi. Kreg, drugi ochroniarz, dzierżąc sztylet, zapukał w drzwi. Po drugiej stronie przez chwile panowała cisza, następnie drzwi lekko się uchyliły. Kreg popchnął je ręką i wszedł do środka. Na krześle, przy stole siedział elf, ubrany w brunatny, skórzany pancerz. Ochroniarz powoli wszedł do środka rozglądając się uważnie. Gdy upewnił się iż są sami w pokoju, spytał:
-Ktoś ty?
-Olgierth.
Do pokoju wszedł Gliridh, a za nim Olaf. Kreg sprawdził, czy nikt się nie pałęta na korytarzu, i został przy drzwiach. Po chwili za stołem siedział także niziołek, a Olaf stojąc obok, patrzył badawczo na elfa, trzymając rękę na głowni miecza. Pokój był nieduży, z jednym oknem oraz zewnętrznymi okiennicami, obecnie zamkniętymi. Po za stołem i trzema krzesłami pomieszczenie było puste...

Zakapturzona postać przeskoczyła na dach karczmy. Ześlizgnęła się powoli na jego skraj i spojrzała w dół. Okiennice docelowego pokoju były zamknięte, jednak pokoju obok były uchylone, a przez szpare wydostawał się blask żółtego światła. Postać przeczołgała się kilka stóp w bok i spojrzała ponownie. Teraz pokój z uchylonymi okiennicami był dokładnie pod nią. Przeszła do kucającej postawy, spieła mięśnie. Postać skoczyła na parapet przeciwległego budynku. Szybko przywarła ciałem do zimnej, kamiennej ściany. Odwróciła się powoli. Teraz okiennice były dokładnie naprzeciw. Kolejny skok, postać chwyciła się dłońmi parapetu. Podciągneła powoli i zajrzała do środka. W pokoju znajdowało się łóżko oraz krzesło, na krześle leżała otwarta księga, a obok stała świeczka. Na łóżku siedział odwrócony tyłem do ksiązki, a przodem do ściany, wyglądający na uczonego człowiek. Miał na sobie podniszone ubranie, a na nosie szkiełka, zaglądał przez małą dziurę w ścianie, co dzieje się w sąsiednim pokoju. Postać powoli, cicho otworzyła okiennice, ta jednak zaskrzypiała...

Kreg obrócił się szybko ku sąsiednim drzwiom. Otwarły się one z hukiem i wyszła z nich zakapturzona postać, w czarnym płaszczu. Ochroniarz wyciągnął rękę ze sztyletem do przodu, w momenci gdy postać wepchneła mu miecz w tchawice, przebijając ją, a następnie druzgocząc przełyk i kręgi. Krega zalała fala bólu oraz niemożność zaregowania na niego. Postać wyciągneła ostrze z charczącego ochroniarza. Bezwładne ciało Krega upadło do tyłu, by z hukiem potoczyć się w dół shodów. Postać stanęła obok drzwi ściskając dwuostrzowy miecz, drugie ostrze także było zakrwawione. Ze środka pokoju słychać było przesuwanie czegoś, oraz stłumione głosy. Zakapturzona postać pociągneła za klamkę odsuwając się od drzwi. Z dołu słychać było ciężkie kroki oraz zapite głosy gości. Postać poczekała kilka sekund i weszła do pokoju. Na stole leżała elfia głowa, a tłów w spazmach chybotał się na krześle. Za nim otwarte okiennice wskazywały drogę ucieczki zabójców. Postać szybko sprawdziła czy nie ma nikogo w pokoju, a gdy kroki się wzmogły, wyskoczyła przez okno...

Glirdh pędził wraz z Olafem krętymi uliczkami Miltdorfu. Po chwili wyczerpującego biegu znaleźli się przed posesją Ottona Vonfgelga, serdecznego przyjaciela nizołka. Straże przy bramie przepuściły ich bez słowa. Szybko podbiegli do drzwi małego pałacyku i zakołatali... Po chwili otworzył im stary lokaj...


Wraz z pierwszymi promieniami słońca miasto opuścił tuzin jeźdzców oraz kareta Lorda Vonfgelga, mknąca szybko ku Imperium, ku Marienbugowi. Wkrótce wjechała w ostępy leśne, by po kilku godzinach wjechać na trakt prowadzący ku stolicy morskiego handlu...

Postać siedziała na wierzchowcu sto stóp od rozstaju dróg. Tęten kopyt nasilał się. Po chwili między drzewami migneły sylwetki jeźdzców oraz kareta. Postać powoli podjechała ku rozstajowi, po czym zmusiła konia do galopu za uciekającymi.

Gehard był zmęczony kilkugodzinną jazdą. Razem z Lurtosem byli tylnią strażą karety. Nagle jego towarzysz wypadł z siodła i znikł z oczu pędzącemu żołnierzowi. Gehard odwrócił szybko głowę, na tyle szybko by bełt utkwił w jego oczodole. Potężne szarpnięcie wyrzuciło strażnika z siodła, pozostawiajć jego trupa na drodze za pędzącą karetą.

Postać prawie zrównała się z karetą. Uniosła dłoń ściskającą samopowtarzalną kuszę i nacisnęłą spust. Bełt przeciął powietrze i przebił szyję człowieka, uwalniając fontannę krwi. Jeźdzcy odwrócili się i zaczeli zwalniać. Postać przesunęła dłoń w prawo i ponownie pociągnęła za spust. Żołnierz trafiony w bark wypadł z siodła, rozbijając się o bruk. Strażnicy zwolnili znacznie, już prawie zrównali się z zakapturzoną postacią. Ta jednak zwolniła jeszcze bardziej po czym wysłała dwa bełty ku strażnikom. Jeden utkiwł w szyji wierzchowca, który wraz z żołnierzem został z tyłu za pędzącym oddziałem. Drugi trafił w nogę strażnika. Dwaj jeźdzcy zrównali się z postacią i dobyli mieczy, gdy pięciu pozostałych jechali dalej z karetą. Postać dobyła dwuostrzowego miecza i odbiła ku jednemu ze strażników. Ostrze tnąc poziomo zbiło jego zastawę, wracając rozcieło szyje człowieka. Drugi żołnierz podjechał do postaci, ta przechyliła się w jego stronę i pchneła ostrzem. Strażnik się cofnął, i sparował kolejny cios. Odjechał na drugą stronę traktu unikając kolejnego cięcia. Postać natrła na niego i cieła od góry, ostrze zatrzymało się na jelcu. Żołnierz próbował odepchnąć od siebie ostrze. Postać jednak szybko odwróciła dłoń, pchając ją do przodu pod jelcem żołnierza. Ostrze zatopiło się pomiędzy żebrami strażnika...

Postać wyjechała zza zakrętu. Kilkanaście yardów dalej stało trzech żołnierzy mierzących z kusz. Natymiast zareagowali na wyłaniającego się jeźdzca i posłali ku niemu bełty. Postać zeskoczyła z wierzchowca na bruk, z nadludzką gracją przeturlała się. Kilka metrów dalej upadł zabity wierzchowiec, z jego szyji i głowy wystawały trzy bełty. Postać dobywając dwuostrzowego miecza doskoczyła do nich w kilka sekund po czym cieła pierwszego z prawej ukośnie od góry. Żołnierz zablokował ostrze mieczem, spróbował przciągnąć jelec ku sobie, jednocześnie wykonując sztych. Postać odskoczyła w bok i cieła przeciwnika w kark, dwaj pozostali strażnicy już do niej doskoczyli. Pierwszy ciął od prawej, poziomo, drugi zaś z lewej pchnął miecz w postać. Ta jednak zrobiła krok do przodu, omijając sztych i blokując drugie ostrze jelcem. Pierwszego uderzyła łokciem w twarz, jednocześnie się obracając wokół własnej osi wyswobodziła miecz ze zwarcia i cieła drugim ostrzem przez odsłonięte plecy żołnierza. Zrobiła krok do tyłu i wbiła miecz w zakrwawioną twarz strażnika. Jego kompan rycząc z bólu odskoczył do przodu i odwrócił się z wyciągnietym mieczem. Postać natarła, weszła w zwarcie mieczem, by odwracając go i wykorzystując dźwignie odciąć drugim ostrzem głowę człowieka...

Kareta w otoczeniu dwóch jeźdzców pędziła po trakcie. W odległości kilkudziesięciu yardów za nią jechał samotny jeździec, zakapturzony, ubrany w czarny płaszcz. Powoli postać zbliżała się do karocy. Droga przed karetą wychodziła z lasu, by prowadzić przez pola ku podgrodziu. Woźnica oglądając się trwożnie do tyłlu poganiał ledwo żywe konie. Postać dzieliło od karety już tylko kilkadziesiąt stóp. Strażnicy widząc co się dzieje zjechali z traktu na pola, by na przełaj pomknąć ku wiosce. Woźnica zatrzymał karetę, zeskoczył z kozła i zaczął uciekać przez pole zboża. Olaf otworzył drzwi i wyskoczył na drogę. Kilka stóp za karetą stałą zakapturzona postać. Glirdh szybko wyszedł z karety i zaczął biec traktem w kierunku odległego miasta....

Ochroniarz uśmiechając się wyciągnął zza pasa pistolet, w drugiej ręce trzymał krótki miecz. Postać błyskawicznie uniosła ręce. Spod płaszcza wydobyła dwa pistolety, łańcuchami przypięte do pasa. Oba na raz wyszteliły uprzedając Olafa. Obie kule trafiły w oczodoły, rozrywając mózg, gruchocząc czaszkę. Bezwładne ciało ochroniarza przeleciało kilka yardów i upadło na zakrwawioną drogę. Postać wróciła się po wierzchowca i pojechała za niziołkiem...

Glirdh biegł przed siebie, gdy usłyszał dwa huki wystrzałów. To go napełniło nadzieją, może ten przeklęty zabójca zginął z ręki Olafa? Po chwili usłyszał zbliżający się odgłos podków, uderzających o bruk. Odwrócił się i ujrzał mknącą za nim postać. Było już za późno na uskoczenie. Miecz przebił klatkę hobbita. Gilrdh nagle zrozumiał, iż Olaf mógł wystrzelić tylko raz... To była jego ostatnia myśli...

Zakapturzony schylił się nad krwawiącymi zwłokami nizołka. Wyjął z jego kieszeni mały, niebieski klejnot. Wydawało się iż postać częsciowo składa się z bijącego od jej wnętrza mroku...A może to tylko efekt zachodzącego słońca...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twierdza Zaknafeina Strona Główna -> Twórczość użytkowników Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin