Forum Twierdza Zaknafeina
Twierdza wyobraźni...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nekromanta

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twierdza Zaknafeina Strona Główna -> Twórczość użytkowników
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anaron_duke
Poziom 5
Poziom 5



Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pon 19:10, 26 Wrz 2005    Temat postu: Nekromanta

Anaron Duke, moje zapomniane imię, i Azamael Vergoth, moje obecne imię. Ale ja nie używam żadnego. Jestem tym, kogo widać – szarym elfem o srebrzystych włosach i bursztynowych oczach. Elfem, który nie wie co to miłość.

Moje urodziny były przypadkiem. Gdy wie się, że śmierć jest blisko, a jest się samotnym, nie wybiera się. Chce się poczuć kochanym, samemu kochać kogoś. I kochać się z nim. Tak było z moimi rodzicami. Gdy nadeszła choroba, zabijająca wszystkie elfy po kolei, dwa z nich postanowiły zaznać szczęścia w ich ostatnich dniach. I połączyły się. Lecz nikt nie przewidział, że jeden z nich przeżyje. Mając w sobie mnie. Jedna elfka z niewielu ocalałych, jedyna w ciąży. Czyż to nie ironia losu? Nie umrzeć, gdyż poczęło się w sobie nowe życie. I zejść ze świata gdy wydaje się je na ten właśnie świat. Prawa natury. I ironia losu.

Moje wychowanie było normalne, jak na tamte czasy. A były one srogie. Wychowywano mnie na zmianę, bo nikt nie miał czasu by się zająć mną na zawsze. I nie chciał. Starano się przetrwać, i to było najważniejsze. A nie jakiś sierota. Chciałem mieć rodzinę. Marzyłem o niej. Była moim niespełnionym snem.

Raz znalazłem starą księgę. Była to księga magii, zapewne jakiegoś zmarłego na chorobę elfiego czarodzieja. Były w niej wyjaśnienia w jaki sposób magia może leczyć rany na ciele i regenerować utracone kończyny. Zafascynowało mnie to dzieło. Zacząłem myśleć, że przecież skoro można cofnąć mały rozpad tkanek, przywracając je do życia, spowodować ich namnożenie, to powinno się dać przywrócić całe martwe ciało do życia, cofając proces rozpadu we wszystkich tkankach i komórkach – a więc i mózgu. Nadzieja wstąpiła w me serce - jeżeli byłoby to możliwe, to przywróciłbym mych rodziców do życia. Zacząłem się więc uczyć powoli magii. A gdy miałem już trochę mocy, zacząłem moje próby.

Staram się być tam co roku. W opuszczonym przez wszystkich miejscu. A pomyślałby ktoś, że tętniło tu kiedyś życie. Sam nie widziałem tego w prawdzie, ale chociaż za mej młodości nie były to ruiny. A teraz są. Zarośnięte chwastami, drzewami. Jest tylko jedno miejsce nadal czyste. Co roku je oczyszczam. Tylko tyle mogę dla nich teraz zrobić. Oczyścić ich groby z plugastwa. Za to, że dali mi życie.

Najpierw wyrywałem rośliny, by obumarły. Ale one nie myślały. Dlatego później zacząłem zabijać ptaki. Na początku miałem problemy, ale wyćwiczyłem się. Nie wiedziałem, jak mi pójdzie z większymi stworzeniami. Zacząłem więc polowania z włócznią na dziki. Ważyły mniej więcej tyle samo co elfy. Początek był podobny do początku ptaków, lecz szybko wyćwiczyłem się i w tym. Potrafiłem nawet zabić i ożywić jednego dzika kilka razy w ciągu dnia. Lecz nadal jednak nie wiedziałem, jak to podziała na istoty humanoidalne. Wybrałem jeden grób na odosobnieniu. Przygotowałem się do tego starannie. Nocą rozkopałem go, i spróbowałem przywrócić resztki do życia. Był to trup jakiejś elfki, nawet bez tabliczki z imieniem. Udało mi się ożywić ciało, lecz umysłu już nie. Żywy trup okazał się nawet przydatny – wykonywał moje polecenia na miarę swoich możliwości, póki nie odpadła mu noga. Niestety nie nasłużył mi się długo – rano musiałem uciekać z miasta. Tak dowiedziałem się, kim się stałem – Nekromantą. I dowiedziałem się, że nie są oni lubiani.

Marienberg – największe portowe miasto Imperium. Żyła złota. Statki przybijają co dzień z jakimiś rannymi, jest pełno karczm gdzie systematycznie odbywają się bójki. Lecząc zarobiłem na swój domek i ubranie. Mam piękną biało – niebieską lejącą się szatę aż do ziemi, ze złotym symbolem słońca na torsie. Ludzie sądzą wtedy, że jest się dobrym. Żeby nie dziwili się temu co przynoszę do domu, noszę typowy niebieski spiczasty kapelusz czarodziejów, oraz długi niebieski płaszcz i laskę. Sądzą, że jestem Azamael Vergoth, bo tak się im przedstawiłem. W ogóle ludzie tutaj są naiwni. Wierzą mi, że na martwych ciałach przeprowadzam eksperymenty lecznicze i regeneracyjne dla ich dobra. Dostałem nawet na to pozwolenie burmistrza. Umówiłem się jeszcze z grabarzem, aby systematycznie dostarczał mi trupy żebraków. Nie obchodzą oni nikogo, no poza mną. Gdy nie uda mi się przywrócić im zdolność myślenia, a nie udało mi się do tej pory, oddaję ciało grabarzowi z powrotem, aby je pochował. W ten sposób zachowuję pozory, a naiwni ludzie mi wierzą w me eksperymenty dla dobra ludzkości. Raz nawet jakiś książę się tym zaciekawił i chciał mi pomóc w czynieniu dobra. Niestety musiałem mu odmówić, tłumacząc to chwilową chorobą. Biedaczysko zmarł w międzyczasie, zanim zdążyłem wyzdrowieć.

Gdy tu jestem, współczuję tym elfom. Przez tyle lat żyli tu w dobrobycie. Gdy nadeszła choroba, byli przez nią dziesiątkowani. Nie otrzymywali pomocy od innych. Nie mogli wchodzić do innych miast. A ich zaczęło upadać. Gdy skończyła się choroba, nikt na zewnątrz w to nie wierzył. Zostali odcięci od świata – nie mieli gdzie pójść, bo nikt nie przyjmował szarych elfów w obawie przed zarazą. Mi się udało. Trafiłem w górach na licza, który i tak już był martwy. Nauczył mnie wielu rzeczy. M.in., że nie wolno nikomu ufać. Myrandor, bo tak miał na imię, przekonał mnie do tego doskonale – próbując pozbawić mnie życia. W sumie żałuję, że nie udało mu się mnie dogonić. Nie widzę bowiem żadnego sensu w mym życiu. Trzymam się ciągle głupiej nadziei stworzenia sobie rodziny, w której byłbym kochany. Chyba tylko po to aby nie zwariować.

Lubię podróżować. Szczególnie, gdy nikt mnie do tego nie zmusza. Kiedy chodzi się po gościńcu, bacząc na zarośla, nie myśli się o sensie istnienia. A gdy dotrze się do celu, do miejscowości do której szliśmy – znowu okazuje się, iż nie ma tu księgi której szukaliśmy. Ale jest zwykle jakiś ślad. Więc idę dalej za nim. Czasami tylko przez miesiąc, czasami przez 10 lat. Różnie bywa.

Znam bliżej niewielu ludzi. Wszystkich wolałbym nie znać. No może prócz tej wróżki. Spotkałem ją w Altdorfie. Za koronę wywróżyła mi, że poznam osobę w której z wzajemnością się zakocham do końca życia. Dodała mi otuchy i nadziei, i za to jestem jej wdzięczny. Jednak po 20 latach nadzieja wygasła. A, i ona nie żyje… Niestety umarła zanim mogłem z nią porozmawiać na temat sprawdzalności jej wróżb. Ludzie żyją tak krótko… Czasami im współczuję. Ale tylko czasami.

Podczas jednej z podróży walczyłem z jakimś magiem. Silny był, zranił mnie i to porządnie. Ale pokonałem go i mam dzięki temu jego laskę. Fajna broń – dotknięta nią osoba zwykle usypia na dłuższy czas. Idealnie nadaje się do użytku przeciw kurtyzanom – nie trzeba płacić. Czasami jednak żałuję, że mogę usypiać tylko dwie osoby dziennie. Wtedy muszę się wykosztować na koronę dla kurtyzany.

Lubię tu chodzić. Teraz, gdy wszystkie elfy stąd wymarły z głodu, mogę pojawiać się tutaj kiedy zechcę. Ruiny przypominają mi moje dzieciństwo. Szkoda, że nie ma już nic prócz ruin i grobów – wszystko zostało rozkradzione i splądrowane przez poszukiwaczy przygód. Chciałbym poczytać resztę elfich ksiąg – lecz nie ma ich już tutaj. Gdy w końcu uda mi się udoskonalić zaklęcie, wskrzeszę kilku czarodziei i zmuszę do wyjawienia całej swej wiedzy. Tak… o siebie mogę być spokojny. Gdy tylko ktoś mi zagrozi, to te dziesięć tysięcy trupów szarych elfów tylko czekają na wskrzeszenie przeze mnie.

Ostatnio pracowałem nad tworzeniem magicznych przedmiotów. Nigdy nie robiłem tego wcześniej. Ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Gdy nasączałem mocą mą krótką włócznię, cała moja energia wchłonęła się w nią i zaczęła pulsować. Szkoda, że nie wiem jakie właściwości ma teraz ta włócznia. Będę musiał poszukać jakichś ksiąg na temat tworzenia magicznie usprawnionych rzeczy. Chwila, ktoś właśnie puka…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twierdza Zaknafeina Strona Główna -> Twórczość użytkowników Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin