anaron_duke
Poziom 5
Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Pon 19:12, 26 Wrz 2005 Temat postu: Anod |
|
|
Urodziłem się. Otwieram oczy. Widzę ludzi. Nieznanych mi ludzi. Nadszedł czas zmiany. I ja je wprowadzę.
Słyszę głosy. Nie rozumiem ich. Widzę obrazy. Nie rozumiem ich. Czuję ból. Nie wiem za co.
Jedno wiem na pewno. Nie wiem kim jestem. Anod.
Podróżuję po świecie, już od dziesięciu lat. Widzę humanoidów – mężczyzn, kobiety i dzieci.. Ja sam jestem mężczyzną, chociaż nigdy nie byłem dzieckiem. Widzę różne rasy – ludzi, niziołków, elfów, krasnoludów i gnomów. A czasami nawet półorków. Lecz ja nie jestem żadną z tych ras. Żadną. Jestem wybrykiem natury. Jedynym takim na świecie. Nigdy nie miałem ani rodziców, ani dzieciństwa. „Urodziłem” się wśród elfich druidów, a dokładniej zostałem przez nich stworzony. Powód ich czynu był bardzo prosty i ”szczytny” - mieli kłopoty z wynaturzeniami natury, nawiedzającymi ich las. I pomimo całej swej mądrości, nie mogli ich się pozbyć na stałe. Stwierdzili, że najbardziej naturalny i skutecznym sposobem na ich całkowitą likwidację jest pozwolenie im na wybicie się nawzajem, ochraniając jednocześnie przed nimi zwierzęta. Taki proces trwałby jednak zbyt długo – dlatego powstałem ja. Wynaturzenie przeciw wynaturzeniom. Stworzyli mnie – inteligentne wynaturzenie, które „byli” w stanie kontrolować. Zrobili mnie mniej więcej na swoje podobieństwo – elfa, chcąc dodać mi cechy zwierzęce. Wiem jednak, że nie wyszło coś im ze mną. Pomimo tego, nie zaniechali swego planu, ani nie stworzyli następnego wynaturzenia. To co zrobili, to zaczęli mnie uczyć swego druidztwa. Jak się koncentrować, jak leczyć rany, jak przeżyć w dziczy, jak tropić zwierzynę i jak się nią opiekować. I oczywiście uczyli mnie wiele o naturze. To jednak nie wystarczyłoby do wyeliminowania wynaturzeń z lasu. Dlatego pobierałem również lekcje szermierki sejmitarem oraz lekcje sposobów kontrolowania energii pochodzącej z natury do rzucania czarów. Efekt był zadowalający – pozbyłem się „prawdziwych” wynaturzeń tego lasu – druidów, wlewając truciznę do ich pokarmów na uczcie „zdania” przeze mnie ich egzaminów. Wystarczyło tylko poczekać, aż się upiją – a potem jedli wszystko, nie widząc, że się zabijają. Przetrząsnąłem ich cały gaj, wziąłem trochę dobrego pożywienia i złota i ruszyłem w świat. Anod.
Spotykałem wiele osobników, przez te dziesięć lat tułaczki. Reagowali na mnie różnie, chociaż najczęściej negatywnie. Najwyraźniej jest coś we mnie, co odrzuca ich ode mnie. Wyglądem przypominam wysokiego półelfa, z długimi, cienkimi białymi włosami. Mam jednak nietypowe oczy, i nietypową skórę. Me źrenice, tak jak i białka, są zupełnie białe. Z tego powodu często razi mnie światło słoneczne, które dla mnie jest po prostu za silne. Najgorzej jest w południe, gdy słońce świeci najmocniej. Drugą rzeczą, która mnie wyróżnia od innych półelfów jest czarna skóra – często nawet nazywano mnie jakimś drowem lub mrocznym elfem z jej powodu. Ludzie chyba się mnie boją przez te dwie rzeczy. Dlatego zacząłem nosić czarną opaskę na oczy, żeby chociaż nie widzieli mych źrenic. Mi nie przeszkadza to w ogóle w poruszaniu się – wyczuwam drgania podłoża i powietrza. zapach istot, słyszę doskonale głosy, i mam wspaniałą intuicję. Wiem, co znajduje się wokół mnie w promieniu dziewięciu metrów, a w promieniu osiemnastu metrów bez problemu wyczuwam drgania podłoża i konstrukcji w jakich się znajduję – zarówno swoje jak i wrogów, dzięki czemu „znam” plan podłoża w pobliżu siebie i nie przewrócę się, a także żadna chodząca istota nie może mnie zaskoczyć, a latająca musi być naprawdę szybka. Jak na razie nie spotkałem takiej, i mam nadzieję, że takiej nie spotkam nigdy. Noszę bardzo słabe uzbrojenie – srebrny sejmitar oraz zbroję ze skóry czarnego niedźwiedzia. Dlatego zwykle przed jakąś walką ściągam czarną opaskę z oczu, by na chwilę móc przyjrzeć się „wyposażeniu” moich wrogów. Następnie mówię, że jestem ślepcem - gdy tylko zobaczą moje białe źrenice. Większość się nabiera i są zbyt pewni siebie – a to mi ułatwia walkę. Anod.
Ale nie cały czas walczę. Byłem szkolony na druida, i dlatego nadal rozwijam swoje druidyczne zdolności. Znam wiele czarów, jednak najczęściej korzystam jedynie z pięciu – oczyszczenie jedzenia i wody z trucizn, stworzenie wody, wykrycia kierunku północnego, leczenia ran i oplątania. Ten ostatni czar podoba mi się najbardziej – rośliny zaczynają gwałtownie rosnąć, oplątując mych przeciwników i dając mi czas albo na dobicie ich, albo na ucieczkę. Czary druidyczne bardzo mi się podobają. To, co nauczyłem się jako druid również – a mianowicie mogę bez problemu rozpoznać podstawowe gatunki roślin i zwierząt. Czasami mam zabawę, jak ludzie zabijają nieszkodliwe komarzyce, bo sądzą, że są to komary. Albo mówią na gawrona, że jest krukiem. Im dłużej żyję, tym bardziej lubię ten świat natury. Nie pragnę jednak, jak moim „nauczyciele”, zachować równowagę na świecie, lecz znaleźć jeszcze lepsze sposoby na wykorzystanie natury do swoich celów. Jednym z nich jest wykorzystywanie zwierząt. Znalazłem raz rannego kruka, którego wyleczyłem. Od tej pory zawsze siedzi na moim ramieniu. Będę starał się go wyszkolić jako zwiadowcę. Widziałem, jak druidzi z gaju umieli rozmawiać ze zwierzętami. Może kiedyś i mi to się uda. Na razie chodzę z nim i opiekuję się tym czarnym ptakiem. Razem z moją czarną zbroją, skórą oraz opaską wyglądamy groźnie. Kontrastowo mam białe włosy, oczy i srebrny sejmitar. Ludzie nazwali mnie z tego powodu „Ślepym Krukiem”. I tego imienia używam, bo wolę te od tamtego, które nadały mi elfy. Anod.
Uwielbiam tawerny. Zawsze znajdzie się tam jakiś ciemny kąt, gdzie słońce wpadające przez okno mnie nie dosięgnie. Zawsze można tam zjeść coś, a także posłuchać opowieści ludzi siedzących kilka stolików obok. Niektóre są ciekawe, a inne zmyślane. Jeśli usłyszę coś o jakimś zleceniu, które mi się podoba, to próbuję dołączyć się do najemników. Także spanie przy ciepłym kominku w nocy bardzo mi się podoba. Czasami dostaję nawet nocleg za darmo – z powodu mej „ślepoty”. Już tak wyćwiczyłem się w udawaniu ślepego, że patrząc normalnie oczami, w ogóle prawie nie ruszam gałkami. Zresztą jedynie naprawdę bystre oczy są wstanie dojrzeć moje białe źrenice i odróżnić je od białek. Dlatego w walce nikt nie zauważa, że ja widzę. Dzień rzecz jasna nie patrzę, aby słońce mnie nie oślepiło. Anod.
Obudziłem się. Otwieram oczy. Widzę ludzi. Mężczyzn, którzy chcą mnie zabić. Kobiety, które mi się podobają.
Słyszę głosy. To skradający się zabójcy. Widzę piękne obrazy oczami zmysłów. Nie czuję bólu. Bo nie otwieram oczu.
Jedno wiem na pewno. Chcę żyć. Anod.
Post został pochwalony 0 razy
|
|